W "Wysokich Obcasach", sobotnim dodatku do "Gazety Wyborczej" sprzed około dwóch tygodni pojawił się list singielki, jak to się obecnie zwykło mówić w miastach bądź starej panny, jak to się zwykło mówić na prowincji.
List pod znamiennym tytułem "Wkurzona: gdzie się pochowaliście, wszyscy wykształceni, niebrzydcy, z poczuciem humoru".
W skrócie pisząc Wkurzona (lat 35) narzeka, że pomimo tego, że jest jak sama twierdzi jest wykształcona, rozgarnięta i niebrzydka, ma duże poczucie humoru oraz dystans do siebie i bardzo ciekawą pracę, to nijak się ma do jej relacji z mężczyznami.
Nie może znaleźć partnera z którym mogła dzielić by życie.
Jej narzekanie byłoby zabawne, gdyby nie to, że zapewne sama sobie jest winna.
Znam w bliższej i dalszej rodzinie, jak i w swoim otoczeniu kilka singielek w wieku od 31 do 41 lat i mogę powiedzieć, że niestety same są winne swojego żałosnego (o czym w głębi duszy wiedzą, ale do czego nie chcą się przyznać) stanu.
Napiszę parę banałów, ale niestety są one prawdziwe,
Po pierwsze - tak długo trwa oczekiwanie na pięknego młodego księcia, który nadjedzie na białym koniu, że zanim dziewczyna się nie obejrzy, a już najlepsze lata przeminą.
Tak jak ktoś ładnie napisał takie kwestie podlegają prawom rynku czyli popytu i podaży.
Największy popyt na panny - nawet takie jak to fajnie opisała samą siebie Wkurzona czyli wykształcone, rozgarnięte, niebrzydkie, mające duże poczucie humoru oraz dystans do siebie - odnosi się do kobiet o co najmniej dekadę młodszych niż 35-letnie Wkurzona.
Jej czas po prostu przeminął i na jej niewątpliwe wdzięki jest znacznie mniej chętnych niż dekadę wcześniej.
Niedość, że jest ich mniej to zazwyczaj są to faceci po przejściach - dzieciaci, żonaci lub rozwodnicy - a jak należy rozumieć takich Wkurzona i jej podobne nie akceptują, bo nie są to przecież nieskazitelni książęta galopujący na białych koniach.
Tak więc kółko się zamyka.
Aspiracje wkurzonych wraz z upływem lat rosną bądź pozostają na tym samym poziomie, a chętnych mężczyzn na zwiazki z takimi pannami ubywa.
Po wtóre - obserwując singielki / stare panny nie mogę się oprzeć wrażeniu, że im nie zależy na omotaniu / uwiedzeniu biednych misiów (czytaj mężczyzn).
One chciałyby być uwiedzone, ale bez żadnej inicjatywy z ich strony.
Wiadomo wszem i wobec, żeby coś wyszło, to zabajerować wzajemnie muszą obie strony, a nie może być tak, że zimna lodowa księżniczka w wieku średnim łaskawie poda swoją dłoń najzgrabniejszemu i najwytrwalszemu z wielu konkurentów, których jak już wcześniej ustaliśmy już dawno nie ma.
Podsumowań, zgrabnych mott nie będzie.
Dla większości ze znanych mi singielek (na ogół ładnych i nawet samodzielnych) szans na znalezienie partnera nie widzę.